sobota, 30 maja 2015

Jojo Moyes "Razem będzie lepiej" - recenzja książki

"Cholera, przez tę książkę spóźnię się do pracy" - to częsta myśl, którą miałam czytając Jojo Moyes "Razem będzie lepiej". Autorka w sposób wnikliwy porusza tematy tak banalne jak miłość i dobro, oraz tak nieprzeciętne jak tolerancja czy finanse. Książkę otwiera historia Eda Nichollsa, którego życie zamienia się w koszmar na skutek braku asertywności. Problemem jest - jak w wielu przypadkach - kobieta. Tym razem chodzi o kogoś z przeszłości, kto odnalazł Eda po latach i próbuje z nim się związać. Nicholls nie podejrzewa nawet, że chodzi jedynie o wyłudzenie od niego informacji dotyczących wprowadzenia produktu jego firmy na giełdę. Informacji bardzo kosztownych, których ujawnienie grozi mu więzienie. Gdy sprawa wychodzi na jaw Ed nie jest w stanie spojrzeć bliskim w oczy. Nie może nawet popatrzeć w lustro.

Jego dylematy wydawałyby się śmieszne Jess Thomson, która pracując na 2 etaty, wychowując córkę oraz pasierba z pierwszego małżeństwa swojego byłego męża, ledwie wiąże koniec z końcem. Mimo wszystko, jak mantrę powtarza "Damy sobie radę!". Jednak i ona przeżywa załamanie gdy okazuje się, że jej były mąż uwił sobie nowe gniazdko z bogatą kobietą a jej dzieci traktuje jak "zło konieczne". Prawda wychodzi na jaw gdy mała Tanzie ma szansę na otrzymanie stypendium, które pozwoliłoby pokryć czesne w jej wymarzonej szkole. Wystarczy tylko, że wygra olimpiadę matematyczną organizowaną na drugim końcu kraju. No właśnie, to słowo: TYLKO. Każda matka wpakowałaby dziecko w samolot by nie jechało kilku dni w żółwim tempie (inaczej odzywała się choroba lokomocyjna Tanzie). Jess nie mogła sobie na to pozwolić, więc wyruszyła z dziećmi w podróż samochodem bez polisy, z zepsutym reflektorem. Gdy zatrzymuje ich policja na miejscu przypadkiem pojawia się Ed Nichols.

Nie, nie będę zdradzała zakończenia. Nie powiem nawet, czy trudny z charakteru Ed i uparta i dumna Jess nawiązali nić porozumienia. Bo czy z takiej mieszanki może wyniknąć coś dobrego?

Powiem Wam jedynie, że przy tej książce wiele razy się popłakałam, jeszcze częściej się śmiałam. Zdecydowanie polecam ją osobom o pesymistycznym nastawieniu do życia. Zobaczą, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być ... gorzej. I że wszystko ma swój początek i koniec. Zastanawiałam się również, czy Wy zdołalibyście do takich poświęceń dla swoich pociech? Czy uznalibyście, że "się nie da"? 

Wydawnictwo: ZNAK (www.znak.com.pl)
data premiery: 08.04.2015rok




6 komentarzy:

  1. Zapiszę sobie tytuł i będę polować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi intrygująco :) I tak, myślę, że prawie każda matka jest zdolna do takich, a nawet większych poświęceń. Jestem ciekawa jak skończyła się ta historia, mam nadzieję, że nie była tylko zbyt banalna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj z całą pewnością nie można tu zarzucić banalności:)

      Usuń
  3. Nie wspomniano tu o jeszcze jednej postaci, mianowicie o byłej żonie Eda - pijawce, jakich mało ...... naprawdę warto przeczytać tę książkę

    OdpowiedzUsuń
  4. powieść pokazała, że mobilizacją i uporem można zrealizować nawet te wydawało by się beznadziejne zamiary i marzenia

    OdpowiedzUsuń
  5. Koniecznie przeczytam, dzięki za zachętę! :)

    OdpowiedzUsuń

KAŻDY KOMENTARZ I KAŻDA OBSERWACJA MOTYWUJE NAS DO DALSZEJ PRACY. DZIĘKUJEMY:)